przed moim poronieniem wiedziałam, co wie o nich większość kobiet. Prawdopodobnie dojdzie do nich w ciągu pierwszych 12 tygodni i jest bardzo prawdopodobne, że nie będzie to nic, co matka zrobiła, aby spowodować poronienie. To tylko „jedna z tych rzeczy”. Ale nie wiedziałem nic o „pominiętych poronieniach” (lub „cichych poronieniach”, jak są również znane), aż zaledwie kilka tygodni przed odkryciem, że je miałem.

dowiedziałam się, czym jest nieudane poronienie, badając wczesne stadia ciąży. Istnieje wiele informacji na temat tego, co możesz czuć, co obejmuje ból lub dyskomfort (chociaż zwykle nie ma się czym martwić). Patrząc bardziej szczegółowo, natknąłem się na słowa „missed poronienie” i przeczytać na nim. Wiedząc, że pewnie nie poczuję się lepiej – byłam już wystarczająco zaniepokojona ciążą – postanowiłam nie czytać o niej zbyt wiele więcej. Dopiero po odkryciu na moim 12-tygodniowym skanie, że doświadczyłem nieudanego poronienia, zdałem sobie sprawę, że nie ma zbyt wielu informacji na temat radzenia sobie z jednym. Albo jakieś kobiece historie z podobnej perspektywy do mojej.

nie są zbyt powszechne.

teraz wiem, że chociaż poronienia są powszechne, to poronienia pominięte nie są. gdzieś pomiędzy 1-5% ciąż skutkuje pominięciem poronienia. Występuje, gdy dziecko zmarło lub nie rozwinęło się, ale nie zostało fizycznie poronione. W przeciwieństwie do „normalnych” poronień, które często wykazują objawy bólu lub krwawienia, zwykle nie ma żadnych objawów z pominiętym poronieniem. A ponieważ hormony ciążowe mogą pozostać obecne po śmierci dziecka, wiele kobiet nadal czuje się w ciąży(testy ciążowe mogą nadal wykazywać pozytywne wyniki).

to, co nastąpiło po skanowaniu (wolałbym nie mówić o tym momencie konkretnie), było zaskakujące. Ponieważ wśród całego szoku, smutku i zamieszania pojawiły się również pozytywne. Jak wzmocniona więź między moim mężem i mną. w ciągu godziny zdecydowaliśmy, jak będziemy odnosić się do tego, co się stało-coś w rodzaju przeformułowania, jeśli chcesz.

zdecydowaliśmy, że nie będziemy nazywać tego „stratą” – zamiast tego porozmawiamy o tym jako o dodatku do naszego już szczęśliwego życia, które nie miało być teraz, ale będzie kiedyś. To było ważne. Kiedy powiedziano nam, że dziecko może nigdy nie mieć bicia serca, zgodziliśmy się między nami, że powiemy: „dziecko po prostu już nie urosło”. Nie, żeby umarł. Oczywiście, doświadczenie i perspektywa każdego będzie inna. Niektórzy wolą uznać to za „stratę”, niezależnie od tego, czy dzieje się to po ośmiu tygodniach, czy po 38. To ich przywilej i rozumiem to. Ale dla nas było to bardziej pomocne i kojące.

każdy reaguje inaczej-i to jest OK.

przed moim doświadczeniem nie miałbym pojęcia, co powiedzieć komuś, kto doświadcza nieodebranego lub milczącego poronienia. Mogłem się bać powiedzieć cokolwiek, poza tym, „jak się czujesz?”. Teraz wiem, jak ważne było to pytanie. To dało mi możliwość zbadania, jak się czuję. I w ten sam sposób żadna osoba nie zareaguje tak samo na takie rzeczy jak śmierć, pająki czy Ricky Gervais, żadna osoba nie doświadczy nieudanego poronienia w ten sam sposób.

razem uzgodniliśmy, jak powiemy ludziom. To byłaby oczywiście smutna wiadomość, ale podzielilibyśmy się również tym, jak ją oglądamy. I jak wolelibyśmy, aby inni również się do niego odnosili. Przyjaciele i rodzina uszanowali nasze życzenia, nie używając wyrażenia „Przykro mi z powodu twojej straty”. Zamiast tego zdecydowali się dołączyć do nas, patrząc w przyszłość, widząc to jako „gównianą sytuację”. Powiedzieliśmy im, żeby nigdy nie zapomnieli chwili, w której przekazaliśmy im piękne wieści, bo na pewno nie zamierzaliśmy.

to jakoś stawia sprawy w perspektywie.

to, co się stało, również pomogło nam potwierdzić, że na pewno było to coś, czego chcieliśmy. Rok temu pomysł posiadania dziecka i własnej rodziny trochę nas wystraszył. Teraz wiemy, że na pewno tego chcemy. Zanim udałam się do szpitala z powodu poronienia, pamiętam, jak powiedziałam mężowi, że jeśli boli mnie skurcz, Przypomnij mi, że „kiedy to się skończy, zaczniemy od nowa”.

powrót do szpitala na zabieg był niezwykle trudny. Ale to był dzień, w którym byliśmy bliżej niż kiedykolwiek wcześniej. Naprawdę, mój mąż był moją opoką i dokładnie tym, czego potrzebowałam. Nie wyobrażam sobie, jak ciężko byłoby przejść przez to doświadczenie bez wsparcia. To zabawne, jak często możemy chcieć, aby nasi partnerzy byli w określony sposób w pewnych sytuacjach. Ale emocjonalne i logiczne wsparcie mojego męża pomogło mi przez to przejść. I szczerze mówiąc, to jest to, co utrzymywało moją głowę na poziomie przez cały ten powrót do zdrowia.

wśród smutku mogą być małe pozytywy.

mój mąż i ja radziliśmy sobie jednak inaczej pod pewnymi względami. Oboje znaleźliśmy humor w mrocznych czasach – wciąż mogę sobie wyobrazić nas oboje śmiejących się histerycznie w nieodpowiednich momentach w szpitalu. Ale woli nie rozmawiać o tym z innymi i chciałby zostawić pamięć, którą szanuję. Uważał to za nieczułe, gdy ludzie wysyłali kwiaty. Podczas gdy ja to doceniam i nie mam nic przeciwko mówieniu o tym. Chociaż jedno, co po cichu uzgodniliśmy, to to, że nie mówimy o samym skanowaniu.

dla mnie dzielenie się moim doświadczeniem jest ważne, ponieważ chociaż poronienie może być bolesne i często zmienia życie, wierzę, że jest to coś, przez co można przejść i przezwyciężyć. Jeśli spojrzysz na to i doświadczysz tego w odpowiedni dla Ciebie sposób. Na pozór jest to strata i ludzie wyślą kondolencje. Ale w głębi duszy będzie to twoje własne doświadczenie i poradzisz sobie z tym na swój własny sposób. Nie ma złego ani dobrego sposobu. Możesz nie zdawać sobie z tego sprawy w tym czasie – lub nawet sobie wyobrazić, że może być – ale twoje doświadczenie będzie pozytywne. W moim przypadku zbliżyło mnie to do męża, rodziny i przyjaciół. I to pomogło mi patrzeć jeszcze bardziej w przyszłość, bo naprawdę wierzę, że kiedyś będę mamą.

aby uzyskać więcej informacji na temat pominiętych poronień, odwiedź Stowarzyszenie poronień.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.